Kilka z wielu parapetówek za nami. Myślę, że udanych - choć to powinni osądzić goście!
Jeszcze kilka przed nami. Szkoda tylko, że parapetów w domu tak mało ;)
Ale myślę, że damy radę.
Przed każdą imprezą obiecywałam sobie cyknąć fotki zastawionego stołu i.. zapominałam.
Zaczynam mieę podejrzenia, że nie są to typowe objawy sklerozy ale... NIE! nie możliwe, to tylko przemęczenie!
Dom już prawie ogarnięty. Prawie, bo brakuje firanek i jeszcze paru drobiazgów. Po wielu bojach i trudach przekonałam Księgowego, że ściana "wyjazdowa" nie będzie dobrze wyglądać w salonie (bo tam prawie ścian nie ma), że zdecydowanie lepiej będą miały nasze pamiątki na górnym korytarzu. I wiszą tam nasze trofea wakacyjne - jedne piękne niczym dzieła sztuki. inne kiczowate do granic możliwości! Ale przywiezione z naszych wspólnych wyjazdów. Na takiej ścianie w poprzednim domu wisiał też obrazek naszego dworca kolejowego... Nie, nie poznaliśmy się na dworcu, nie podróżujemy pociągami (to znaczy ja nie podróżuję, mam alergię na komunikację zbiorową - jakąkolwiek!) żaden sentyment nas z tym dworcem nie łączy. A może powinnam pisać mnie nie łączy? Bo Księgowy kocha swoje miasto i zachwyca się i dworcem. Kocha też kolej i autobusy! Czasem myślę, że bardziej niż mnie... Mojej fotki na ścianie nie wieszał!!! Zna niemalże na pamięć rozkład jazdy pociągów do Krakowa i Warszawy (pewnie do innych miast też) i rozkład jazdy komunikacji miejskiej w naszym mieście. Kiedyś mnie to fascynowało, dziwiło - dziś nie zwracam na to uwagi. Czasem zdarza mi sie jechać miejskim autobusem i Księgowy zawsze mnie wtedy pyta jakim jechałam - jak jakim? Żółto-niebieskim - wszystkie u nas takie są! Tak! On zna wszystkie marki i modele!
Nie spełniło się marzenie Księgowego z dzieciństwa o zostaniu kierowcą miejskiego autobusu! Może i dobrze, moglibyśmy się nigdy nie spotkać bo ja autobusów jak diabel święconej wody unikam!
Wracajac do imprez sprawdzajacych wytrzymałosć parapetów - myślę, że wszystkie były przyjemne i sympatyczne. Gościliśmy już naszych sąsiadów - z całej ulicy i część rodziny. Jescze kilka wiekszych spotkań przed nami. Mam nadzieję, że będą równie udane co te pierwsze.
Ach i zapomniałabym się pochwalić, że dostaliśmy fantastyczne prezenty na obsiedliny! Myjka do okien Karcher - polecam. Lubię myć okna a z tym sprzętem lubię jeszcze bardziej. Fantastyczna zabawka - jak to stwierdził Księgowy kiedy umyłam wszystkie okna na dole - "bawiłaś się nową zabawką, a nie zapiep....ałaś". Mogę się tak bawić co tydzień! Dostaliśmy też zestaw patelni - tego nigdy w domu za wiele! Wiecie, wałek, patelnia - najważniejsze sprzęty w kuchni żony! Niech no tylko Księgowy spróbuje podpaść;)
Nasi fantastyczni sąsiedzi obdarowali nas pięknie opakowanymi i ozdobionymi przetworami na zimę i naleweczką z czarnego bzu a także kartami prezentowymi do EH i dzięki nim kupiłam piękną pościel w ptaszki i kupę milusich ręczników! A i Juniorce się dostał mięciutki, puchaty kocyk z pomponami. Szkoda, że był tylko jeden bo też bym sobie taki sprawiła!
O zakupach w EH pewnie pojawi się post bo było to nielada wyzwanie! Księgowemu puściły nerwy...
Kolejne parapety do sprawdzenia niebawem... Trzeba obmyśleć jakieś manu, żeby sie nie powtarzało, a było ładne, łatwe, szybkie i pyszne!