Elektryka
Znacie to uczucie, kiedy ufacie komuś bo zrobił dla Was kawał dobrej roboty a potem strzela focha? Zwodzi Was i olewa?
No, ja znam!
Pomijam Pana od kominka, bo to specyficzna persona. Chodzi tym razem o Elektryka, który robił nam instalację a teraz ma zamontować kontakty i włączniki. Jest zniesmaczony faktem, że na własną rękę kupiłam cały osprzęt (w zasadzie Księgowy kupił, ja wybierałam ciche! włączniki) i że musi przykręcać wszystko śrubokrętem a nie wkrętarką bo rzekomo się nie da! No cóż, wiedział co chcę zamówić i podjął się montażu, więc nie powinien mieć pretensji do mnie.
Mam wrażenie, że od kilku tygodni ma "te dni" - choć to facet to zdecydowanie po jego humorze widać. Nagle stał się przemądrzały i mega ważny. Robi nam łaskę, że opisze skrzynkę i wykona to na co się umówiliśmy. Mówił, że nie ma czasu, więc to potrwa bo będzie montował osprzęt w wolnej chwili, wieczorami lub w weekendy. Umówił się z nami w zeszłą niedzielę. Sam taki dzień wybrał, po czym stwierdził, "żeby od niego w niedzielę nie wymagać aby się pojawił na budowie".
Nikt nie wymagał, ale skoro sam to zaproponował bo uznał, że tak będzie najlepiej myśmy się dostosowali. Oczywiście nie przyjechał. Miał opisać nam sprzęt jaki mamy kupić - nie zrobił tego w 100% tylko częściowo. Po mało sympatycznej rozmowie telefonicznej, którą przerwałam, żeby nie palnąć nic głupiego jak mi powiedział, że "ta dyskusja nie ma sensu" i moim pytaniu, czy w ogóle zamierza dokończyć to co zaczął, jakby ciutkę zmiękł.
Potem zadzwonił i powiedział, że w sobotę możemy się spotkać i żebyśmy kupili sami cały sprzęt - choć umawialiśmy się, że on kupi a my się rozliczymy.
No cóż, wydawał się całkiem rzetelny i sympatyczny - miejmy nadzieję, że "te dni" dobiegły końca i uda się dokończyć instalację elektryczną i rozstać bez złych wspomnień.
Czy u Was też pojawiali się fachowcy, którzy strzelali fochy?
Jak cudnie byłoby umieć samemu takie sprawy ogarniać, albo mieć kogoś bliskiego, kto mógłby pomóc w takich kwestiach...