Okna, duuuużo okien
Uwielbiam jak w domu jest jasno i marzyłam o dużych oknach. Jak wiecie, marzenia się spełniają i mam dużo dużych okien.
Okna lubię czyste. A one, za cholerę same nie chcą się umyć. Więc nie pozostawało mi nic innego jak brać w garść płyn i setki szmatek... i ognia! Szorowałam okna zużywając hektolitry płynu i tony ręcznika papierowego oraz setki szmatek. Ręce mnie bolały, nogi wchodziły do d...y od włażenia i schodzenia z drabinki.
I przyszedł ten dzień, kiedy dostaliśmy, a właściwie dostałam, myjkę Karchera! Mega prezent. Mycie okien, kabin luster a nawet płytek, również podłogowego gresu, zajmuje mi teraz niewiele czasu. Owszem recznika papierowego idzie sporo ale o połowę mniej niż wcześniej.
Myjka jest mega fantastyczna. Łatwa w obsłudze (zwłaszcza jak się przeczyta instrukcję). Okna myje się ekspresem i lekko. Nie zostawia smug, choć do tego trzeba trochę wprawy. Gdybym miała ją sobie kupić pewnie żal byłoby mi kasy! I byłby to ogromny błąd.
Nie lubię gadżetów ale myjka zdecydowanie jest czymś na co warto wydać te kilka stówek. Dziś wiem, że została moją przyjaciółką. Często razem współpracujemy i oby długo mi służyła!
Gdybyście się wahali i zastanawiali czy warto to mówię Wam ja, żona Księgowego, kupujcie i cieszcie się z mycia okien.
Ciekawi mnie czy używanie innego płynu też będzie przynosiło tak spektakularne efekty?
Sprawdzę pewnie niedługo.