Murarz, tynkarz, akrobata?!
Nie! to Księgowy, który dzierży w dłoni niebezpieczne narzędzie zwane akrylem... Akrylujemy zatem! Tak naprawdę Księgowy akryluje. Tak mu się to spodobało, że chyba już wszystko będziemy mieli w domu zaakrylowane. No chyba, że w sklepach budowlanych skończy się akryl!
Księgowy wcale nie pochwalił mnie za zaoszczędzone 90 zł, stwierdził, że nie zaoszczędziłam tylko po prostu nie wydałam! A to przecież nie prawda!!! Smutno mi z tego powodu, bo w ogóle nie docenił mojego wysiłku aby nie pójść do CCC i nie nabyć nowiuśkiej, bardzo potrzebnej pary ślicznych bucików...
Sobotnie popołudnie spędziliśmy na budowie. Księgowy... akrylował, a jakże!, a ja umyłam górną łazienkę! Już tak bardzo nie widać osadu z fugi, ale myślę, że płytki potrzebują jeszcze co najmniej dwukrotnego szorowania. Ale to już jak będą szafki i umywalki.
Od jutra mają być układane płytki w jadalni, kuchni i korytarzu, potem w wiatrołapie i, jak dojadą materiały, to płytki w dolnej łazience. Na początku maja mają się też pojawić panowie z naszymi panelami i mają je ułożyć! Na reszcie zacznie się robić jak w domu a nie jak na budowie...
Księgowy wczoraj wykazał się niezłym sprytem i odwagą! Trudno dostępne miejsce do akrylowania nad schodami pokonał walecznie! Aż jestem z niego dumna! Prawdę mówiąc, jak stał na tej dziwnej konstrukcji to zastanawiałam się czy jest aby dobrze ubezpieczony, tak na wszelki wypadek, jakby okazało się, że jego pomysłowa konstrukcja nie dała rady.
Całe szczęście udało mu się to wszystko zaakrylować i bezpiecznie powrócił na podłogę. Ufff, mogłam odetchnąć z ulgą.
Dzisiaj miał malować ściany i sufity w pokojach córek, ale mu się odechciało. Bycie budowlańcem raczej nie przypadło mu do gustu.
Malować będzie od poniedziałku, do 5 maja musi się ze wszystkim uporać, tak, żeby przynajmniej raz już wszystko było pomalowane przed układaniem paneli.
Postanowiłam mu pomóc i wymalować garderobę. Jak nie wyjdzie to cóż, nikt tego nie będzie oglądał. Może nawet uda mi się pomalować garaż i kotłownię. Chyba, że to również wciągnie Księgowego, jak bagna na Roztoczu, i nie dam rady się wciąć aby mu pomóc. Uparty jest jak wół! Jak coś postanowi to nie ma bata, nie da się przekonać! Pech chce, że ja też się umiem uprzeć i mnie również ciężko przekonać, jeżeli uważam, że mam rację (czasem nawet wtedy kiedy tylko wydaje mi się, że ją mam).
Informacje zakupowe:
Ostatnio kupiłam miotłę, do zamiatania (teściowa nie ma prawa jazdy więc nie poleci ;) - żadna z dwóch teściowych) - zamiata się nią wyśmienicie, sprawdziłam w łazience! W komplecie była z szufelką i zmiotką i oczywiście w bardzo dobrej cenie! Obawiam się tylko, że cena szła w parze z jakością i do końca budowy nie dotrwa.
Nabyłam również różowe, śliczne rękawiczki do sprzątania, nawet w moim rozmiarze! - miały być głównie do mycia płytek w łazience i okien, ale zapomniałam zabrać je ze sobą i sprzątałam gołymi "ręcami" co widać po moich zniszczonych paznokciach. Czerwony lakier nie dotrwał do kolejnego sprzątania, więc teraz tylko odżywka wchodzi w grę! Może pomoże.
Trzymajcie kciuki!