Suszymy...
Ech, jak tam minęły Wam święta?
U nas jak co roku maraton świąteczny, tegoroczny rozbudowany o imprezę urodzinową. Naszą wspólną 80! z Księgowym...
O ile termin grudniowy był dla Księgowego jasny o tyle dla mnie nie do końca... wszak moje okrągłe urodziny wypadają dopiero w tym (2019) roku! No, więc postarzyłam się trochę ;) A Księgowy odmłodniał o kilka dni ;)
Impreza chyba udana, ale nie pokażę zdjęć... Cenzura ;P
No ale ja nie o tym!
Chciałam napisać o najlepszej, choć nie jedynej, przyjaciółce kobiety! Mężczyzny też, bo żona dzięki tej przyjaźni ma dla niego więcej czasu (czy to dobrze, że tego czasu jest więcej z perspektywy mężczyzny to nie wiem, Księgowego trzeba by pytać).
Otóż, zaprzyjaźniłam się dość mocno, choć przyjaźń jeszcze młodziutka, z panią Suszarką!!!
Słyszałam, że miłość jest ślepa, przyjaźń może też, bo nie dostrzegam żadnych wad mojej przyjaciółki.
Księgowy pewnie jakąś znajdzie jak rachunki podliczy ;)
W sobotni poranek z wielką radością i nadzieją nastawiłam pierwsze pranie... ręczniki, ściereczki... po praniu, hop! do suszarki i jak ta koza gapiłam się na obracający się bęben.
Kiedy zegar pokazał 2h 30 min. pomyślałam, no to Księgowy każe mi na drugi etat harować, żeby móc zapłacić rachunki. Siedziałam , patrzyłam na bęben i czekałam.. a tu nagle hop! i zostało 20 minut! Woow cud. W 1,20 miałam suchuteńkie, mięciutkie pranie! Poskładałam wszystko ładnie i ... nastawiłam kolejne pranie. Tym razem ciuchy! No i zaczęło się.
Program w suszarce MIX - czyli, że suszysz wszystko jak leci... instrukcja... nic o biustonoszach koronkowych i cienkich rajstopach... Suszyć, nie suszyć?... Oto jest pytanie! No to nie wysuszyłam, rozwiesiłam je na zwykłej suszarce... Reszta ciuchów - mega. Muszę tylko zapamiętać, żeby nie pakować tych ciuchów na maksa do suszarki. Nie będą się mięły jak będzie ich ciut mniej.
Na kolejny ogień poszła puchowa kurtka zimowa - w zasadzie płaszczyk. Uprana z piłkami tenisowymi, wysuszona w całe 40 minut, również z jedną piłeczką. Żeby rozbiła puch.
I tu przyznam się szczerze, że liczyłam trochę na to, że kurtce się coś stanie. Bo nie lubię dziada.
Ale wyszła z tych zabiegów bez szwanku, ładna czysta.
Jeszcze do końca nie poznałam koleżanki Suszarki, ale już ją uwielbiam. Sprawiła, że moje życie stało się lżejsze, prostsze. Choć niestety przy wyciąganiu ciuchów muszę nabrać większego tempa, zagęszczać ruchy. Może jeszcze przy niej schudnę ;)
Przez najbliższe dni, zamierzam zacieśniać więzy przyjaźni! Ech, szkoda, że wina pić noe umie. Byłaby to przyjaźń idealna.