Żeby nie zwariować...
Dawno mnie tutaj nie było. Ciągle w biegu, ciągle człowiekowi brakuje na wszystko czasu.
Teraz w czasie pracy zdalnej wydawałoby się, że przecież wysprzątamy dom, ogarniemy ogród, szkołę online i będzie laba...
Nic bardziej mylnego. Chyba nie potrafię zarządzać czasem. Nie, nie chyba, na pewno tego nie potrafię. Śpię w nocy to i robota mi się zbiera. A czas leci...
Niby człowiek po sklepach nie chodzi, narobił zapasów jak na wojnę 3-letnią (z czego połowę już zeżarł bo co robić w domu, który już jest wypucowany, dzieci "nauczone", Księgowy nakarmiony?) a czasu ciągle mało.
Codziennie obiecuję sobie, że wezmę się za siebie i schudnę te nadprogramowe kilogramy. Obiecywanie mi idzie fantastycznie! Jestem z siebie dumna, niemal tak jak z naszych polityków - też umieją świetnie obiecywać! Co zrobić taka robota ;) Wykonanie no cóż...
Chyba Księgowy się zorientował, że dupsko mi urosło i wagę mam ogromną bo pojechał wczoraj na zakupy na kwarantannę narodową (tak małe jakby cały naród miał do nas przyjść na wyżerkę) i zakupił wagę!
Po co nam waga, skoro jedną już mamy?! Księgowy co prawda narzekał, że źle waży bo coś za wysokie wyniki osiągał, ale nie spodziewałam się że w tak trudnym momencie wyda kasę na wagę zamiast na najcenniejszy zakup - papier toaletowy!
Okazuje się, że to nie byle jaka waga - zważy, policzy ile procent tłuszczu, mięśni i kości posiadamy, ba nawet policzy ile powinniśmy spożywać kalorii... szkoda tylko, że nie ugotuje obiadu wedle tych obliczeń. To byłoby coś.
Jak żyć?
PS. Myślicie, że Księgowy chce mnie kontrolować w każdym aspekcie mojego życia ;)?????
Trzymajmy się podczas tej pandemii, zachowajmy spokój, rozsądek i... odpowiednią wagę. Ja teraz nie mam wyjścia. Muszę liczyć kalorie ;)