Z góry na dół
Pochodziłam sobie dziś po schodach. Boskie uczucie. Tak, wiem, jeszcze będę miała ich dość ;). Krótko, bo Kisęgowy się pieklił, żeby wracać do domu. Taki niby głodny czy co?! A teraz zabrał manele i pojechał do Idaredów ;)
Mnie nie zabrał... pewnie dlatego, że kurier dostarczył mu dziś regały do garażu i pojechał się nimi cieszyć w samotności jak ja naszymi schodami. Zakupoholizm trwa w najlepsze! Pewnie nie uwierzycie ale jestem przerażona! Normalna kobieta pewnie by się cieszyła z takiej spektakularnej zmiany męża ale ja się nie cieszę, przeraża mnie to. No bo na chłopski rozum, czy to możliwe, że facet, który uważa, że zakupy to zło, że pieniądze nie są po to aby je wydawać tylko posiadać, nagle, bez ostrzeżenia kupuje kilka lamp, odkurzacz, regały, pralkę, ekspres do kawy, dodatkowe rzeczy w Ikei, których nie miał na liście (normalnie jak nawet na liście były to kupił tylko część)? No przyznacie - normalne to nie jest!
Gdyby ktoś nie wierzył, że Księgowy jest Księgowym to proszę bardzo. Mam dowód! Jeden z wielu segregatorów... Ło matko! Moich Wam nie pokażę, bo nie wiem gdzie szukać ;) Wszystkie papiery gdzieś są. I zawsze się znajdują - po czasie to po czasie, ale zawsze! W różnym stanie ale jeszcze nic nie zginęło. Schowało się, ale nie tak na amen.
Schody będą się kończyć pewnie po niedzieli. Nie wiem jak ja zniosę to czekanie. Chyba będę codziennie sprzątać w domu. Żeby się coś tam działo.
Rzeczone regały, jeszcze w paczkach i światło w "pralni". Brawo Księgowy!