Garderoba
Kosztem pralni na górze zrobiliśmy większą garderobę. To był strzał w 10!
Szafa w sypialni okazała się zbyt mała żebyśmy mogli się pomieścić. I tym sposobem Księgowy wygonił mnie z moimi ciuchami do garderoby. Że niby wszystko mi się pomieści, że wszystko będę mieć w jednym miejscu... Że niby to dla mojej wygody...
No i w ramach tej wygody dymam rano w pidżamce do garderoby w poszukiwaniu ciuchów, wracam do sypialni po spodnie i bieliznę... I tak kilka razy w tę i we w tę... Wygoda! Nie ma co!
Czyżby Księgowy uznał, że potrzeba mi więcej ruchu? Przytyłam?!
No to na najbliższe kilkanaście lat mam zapewnioną poranną bieganinę.
Zumbę czy inne jogi mogę sobie darować.
Hmmm... zastanawiam się tylko jakim cudem Księgowy do mojej garderoby wprowadził swoją kolekcję map? Nie nie ma tego dużo.... Jest o wiele za dużo. Bo Księgowy oprócz cyferek kocha jeszcze mapy i autobusy.
Ło matko! Czy ja się jeszcze mieszczę w jego serduchu? Wygnał mnie do garderoby, sporą część zaanektował na swoją miłość?!
Czekać tylko dnia kiedy w garażu będzie stał jakiś autobus...