Dach w pełnej krasie
Dach mamy już kompletny, no prawie kompletny, bo nadal brakuje kominka wentylacyjnego do kanalizacji, który ma dojechać. Brak również rynien spustowych, bo zaginione kolanka jeszcze się nie odnalazły.
Dach mamy już kompletny, no prawie kompletny, bo nadal brakuje kominka wentylacyjnego do kanalizacji, który ma dojechać. Brak również rynien spustowych, bo zaginione kolanka jeszcze się nie odnalazły.
Więc właśnie testujemy szczelność dachu. Nie wiem jak u Was ale u nas leje jak z cebra! Będzie trzeba podjechać na budowę i sprawdzić czy panowie "dachowcy" dobrze się spisali czy coś spartaczyli. Pozytywne jest to, że umyje nam się trochę dach i będzie ładniejszy ;)
Z zadań na najbliższe dni: trzeba też podjechać do banku (tzn. wysłać Księgowego) i wziąć drugą część z pierwszej transzy kredytu. Musimy rozliczyć się z wykonawcą, zapłacić za i okna i rolety.
Zastanawiam się też czy nie zrobić już pierwszych porządków na działce. Nie żebym chciała coś sadzić czy kopać, ale pozbierać to co zostało po ekipie budowlanej i kupić ziemię, żeby trochę wyrównać teren... tak pewnie ze 20 aut ziemi trzeba, albo i z 40!
Jak najlepiej rozpocząć sobotę? Od telefonu wykonawcy z pytaniem jak kładziemy dachówkę, bo ekipa już jest na budowie!!!
Po wczorajszej imprezie (Księgowy) i nieprzespanej nocy (kierowca Księgowego - czyli ja) zostaliśmy rano wyrwani ze snu dzwonkiem telefonu. Och jaka byłam zła, że ktoś śmie mnie budzić o ósmej rano w sobotę! (tak jakbyśmy w sobotę spali kiedykolwiek dłużej niż nasz mały kochany Budzik, w weekendy i wszelkie święta nastawiony na 6 lub 7 rano, a w dni powszednie, czyli przedszkolne, trudny do wyrwania z łóżka koło 7!). Zaspany Księgowy odbiera telefon i szepce, że to wykonawca. No myślę, coś się stało! Nie jest dobrze, skoro tak w sobotę rano telefon. Ekipa od dachu zrejterowała, albo dachówkę przestali produkować (choć niby od niedawna jest na rynku) i nie będzie jej na składzie...
I nagle Księgowy pyta mnie, jak chcemy mieć położoną dachówkę bo ekipa czeka na budowie. No jak to jak?! Ładnie!
Ale prosto, jedna pod drugą czy na przekładkę? hmmm, to my oddzwonimy, poszukamy w necie jak to wygląda i podejmiemy decyzję!
Kilka zdjęć z internetu i już wiadomo, jedna pod drugą.
Chyba już nawet poranna kawa, bez której nie potrafię się obudzić nie będzie potrzebna. Jedziemy zatem na budowę na dziewiątą. Ekipa od dachu na dachu uwija się i już widać jaki będzie nasz dach. Co prawda dopiero zaczynają ale już można się zorientować - oczywiście jak użyje się odrobiny wyobraźni.
No nic, po upewnieniu się co do lokalizacji dachowych, wracamy do domu. Trzeba w końcu ugotować obiad i posprzątać trochę.
Po godzinie 15 znów jedziemy na budowę, przekonani jesteśmy, że udało się ułożyć 1/4 dachówki, a tu kolejna niespodzianka. Jedna strona już gotowa, z drugiej jakaś 1/4 zrobiona. Idzie to dość sprawnie i jak nic się nie wydarzy to w poniedziałek, najpóźniej wtorek dach będzie gotowy!
PS. Powiem Wam w tajemnicy, że nie spodziewałam się, że ta dachówka będzie taka ładna ;)
Czy ktoś zna sposób na to by przegonić deszczowe chmury?
Jak wiecie domek mamy zabezpieczony folią i czekamy na dachówkę, no i lepszą pogodę. Zaczynam się bać czy aby te deszcze nie zniszczą folii.
Ciągle zastanawiam się też nad montażem kominków wentylacyjnych do kanalizacji. Jedni mówią montować, inni nie ma potrzeby skoro jest jeden wolny kanał w kominie wentylacyjnym... Ale czy zapachy z kanalizy nie będa wpadać do wentylacji?
Zwariować można.
Poza tym planuję już powoli jak będziemy wykańczać dom. Jakie płytki na podłodze, czy w salonie drewno czy też płytki. Ja wolę drewno, Księgowy marudzi, że płytki praktyczniejsze, bo będziemy łazić w butach.
Martwię sie też dolną łazienką. Niby mój pomysł na jej przeróbkę był fajny, na papierze wyszedł ok, ale czy aby na pewno zmieszczą się wszystkie sprzęty? No i w końcu jak zabudować wnękę pod schodami, żeby pomieścić pralkę, mopa itp. ...
I najważniejsze... wyliczyliśmy pierwotnie, że zmieścimy się w określonej kwocie, a teraz Księgowy liczy i mówi, że zabraknie nam kasy, bagatela 50-60 tysięcy!
Chyba musimy ciąć koszty. Ten hurra optymizm trzeba teraz zredukować do niższego poziomu.
W końcu wiem już jak będzie wyglądał wiatrołap i dolna łazienka. A dzieci będą mogły zobaczyć swoje pokoje, na które czekają.