No to w końcu nadszedł ten czas!!! W naszym domku jest cieplutko!!!
Co za radość...
Droga do tego ciepełka była długa i wyboista.
Pożegnaliśmy się z wykonawcą instalacji C.O., który miał montować nam grzejniki i piec. Nie mogliśmy się dogadać. Zwlekał z ofertą, milczał ponad miesiąc, aż w końcu po którymś telefonie od Księgowego stwierdził, że myśmy się nie odzywali. No więc, poprosił Księgowy o fakturę i kazał się już nie trudzić przygotowaniem dla nas oferty.
Kto wymyślił tylu producentów pieców i zbiorników????? Zgłupliśmy do imentu! a to, że Vaillant, a to że Viessmann, a że Ariston czy inny jakiś. Jeden mówi, że ten najlepszy, inny, że to szajs szkoda montować. A człowiek się gubi. Ja to się nawet w to wszystko nie zagłębiałam, Księgowy się nad tym głowił. I co chłopina wymyślił to teraz ma. Hmmm, mamy! Wszak mnie to też ma ogrzać. A ja większy zmarźlak od Księgowego, jemu to plus 5 wystarczy i mówi, że cieplutko!
Przez przypadek znaleźliśmy nowego fachmana od pieców! Ba producenta, którego ekipa zamontuje wszystko co trzeba i jak trzeba.
Panowie, mimo napiętego grafiku, sprężyli się i zamontowali nam piec, zbiornik, pompy i inne ustrojstwa, które w kotłowni na ścianie tworzą coś na kształt artystycznej instalacji! Raczej jakiegoś szalonego artysty, niż studenta po dobrej ASP ;)
Piec jak piec, wisi biała szafa z metalu, ani to ładne ani ciekawe - byleby dobre, ekonomiczne i niezawodne. Zbiornik na wodę jak zbiornik, chyba niespecjalnie różni się od innych tego typu urządzeń.
No cóż, w zachwyt nie wpadam, bo i nie ma się czym zachwycać. Grunt, że grzeje i jest cieplutko. Gościom pokazywać go nie będę, więc do szpanu też się nie nadaje ;)
Kaloryfery to już inna bajka. Niedość, że mają być ciepłe, to fajnie byłoby, żeby jakoś wyglądały. No i będą wyglądały - jak wszystkie, bo na te WYGLĄDAJĄCE to nasz Excel przygotowany nie był. Walczyliśmy z nim długo ale polegliśmy, za cholerę nas nie puścił. Udało sie przeforsować drabinki do łazienek, te będą ciut bardziej wyglądające! Przynajmniej moim zdaniem, no i takie mniej odstające od ściany... Jeden już sobie wisi w dolnej łazience, a na drugi czekamy. Producent nie pracuje w grudniu i nie ma opcji kupić tegoż kaloryfera, bo w każdym sklepie jest... na zamówienie. No więc poczekamy, co najmniej do połowy stycznia.
Ach i panowie uwinęłi się z ociepleniem i zabudową poddasza. Teraz to już tak domowo bardziej.
Jak Excel pozwoli i fachowcy dadzą radę, to chyba zaczniemy kłaść gładź - przynajmniej na dole, bo na górze może wystarczy przeszlifować te nasze, pożal się, tynki! WRRRRRRR