Punkt G
Każdy wie, że punkt G u kobiety znajduje się na końcu wyrazu shopping... Ja też wiem i właśnie z tej okazji zakupiliśmy niezbędne rzeczy (ależ łatwo sprawić mi przyjemność - zamiast tuzina róż mop a zamiast wizyty u jubilera wizyta w PSB Mrówka): odkurzacz do popiołu... (szału ni ma, dupy nie urywa. Za to rurę już tak 😉. Wyrwała się ze dwa razy. Sama, słowo daję) i mopa obrotowego... Nie wiem w czym jest lepszy od tego, co to się nie kręci na każde wdepnięcie pedału ale wiem już w czym jest groszy. Otóż jak się tych farfoclowych sznurków nie wciśnie w ten koszyk to chlapie jak ksiądz kropidlem w Wielką Sobotę. Ściany mokre i podłoga też ciut bardziej niż być miała.
Miałam dzisiaj impregnować płytki ale zdążyłam je tylko poodkurzać i umyć. Mopem! Dwa razy. Okna też mopem umyłam A co?!
Księgowy nie miał dziś weny do roboty - chyba malowanie mu się nie podoba aż tak jak akrylowanie. Cóż będzie musiał polubić bo jutro znów go to czeka.
Mnie zostanie wyczyszczenie płytek i zaimpregnowanie ich. Mam nadzieję, że nic nie zepsuję. To będzie mój pierwszy raz 😉 Już dziś sama za siebie trzymam kciuki.