Po długich poszukiwaniach wybraliśmy wreszcie wykonawcę! Padło na firmę, która już idaredy stawiała, więc wie co i jak (przynajmniej mam taką nadzieję).
Umowa podpisana, więc można zaczynać... Szkoda, że nie dało się podpisać umowy "Z GÓRĄ" na ładną pogodę. Ułatwiałoby to sprawę i pozwoliło mi planować kolejne etapy.
Po wczorajszym podpisaniu cyrografu w banku stanowczo stwierdzam, że nie lubię liczby "48". Perspektywa spłaty kredytu w 2048! roku mnie przeraziła. Obym w końcówce pamiętała, że mam raty, za co spłacam i kiedy należny przestać. Uzmysłowiłam sobie, że będę już w takim wieku, że będę mieć prawo przyjaźnić się z Alzheimerem. Oczywiście liczę też na wygraną w TOTKA - choć nie do końca wiem jak wygrać skoro nie gram. Podsunę tę myśl Księgowemu - w końcu to on jest tym od kasy!
Po wielu dyskusjach, wyliczeniach wybraliśmy opcję... droższą. Zamiast ceramiki - Ytong, zamiast blachy na rąbek stojący - dachówka. No i zlikwidowaliśmy drzwi z kotłowni na zewnątrz, które wcześniej dodaliśmy przy pomocy Architektki...Tak się zastanawiam ile tego domu, który zaplanowałam w najdrobniejszym szczególe da radę przetrwać do końca budowy.