Dzisiejszy wpis będzie o tym jak zwariować, albo jak nie zwariować? Choć nie jestem pewna czy da się nie zwariować przy tej ilości wyborów!!!
Dobra, przyznaję, jestem bliska obłędu!!! Z Księgowym też nie jest najlepiej. Wyciąga mnie do sklepów i chce już wszystko kupować. Oszalał ewidentnie!!! Jeszcze mi chłopina w zakupoholizm wpadnie ;)
Zamówienia gonią zamówienia. W tej chwili mamy zamówione podłogi - panele i deskę, wannę, drzwi techniczne z kotłowni do garażu, kupiony, ale nie zamontowany z przyczyn zależnych od siły Księgowego, zlew techniczny do kotłowni. Zamówiliśmy też już styropian na elewację.
I robią się gładzie, i zima znów wróciła, i na wieńcu betonowym wilgoć wyłazi, a mnie normalnie coś trafi...
Komu potrzebna jest ta zima? No komu? Nie mogłoby być tak, żeby od kwietnia do listopada było lato, jesień w grudniu a od stycznia do kwietnia wiosna? Tak powinno być!!! Zwłaszcza wtedy gdy człek pierwszy raz w życiu stawia dom!!! Pierwszy i zapewne ostatni, bo na wygraną w totka nie liczę ;)
Wchodzę do sklepu z płytkami i dostaję oczopląsu... I kompletnie nie wiem co jest łądne a co nie bo po oglądaniu płytek od godziny robi mi się słąbo i wszystko mi się podoba, albo robi mi się niedobrze i nic mi się nie podoba!
Czy ja już zwariowałam??? Czy jest tu jakiś lekarz? Najlepiej psychiatra? Albo projektant? Tak projektant może mnie uzdrowić ;)
Ach i jutro jadę dokończyć projekt górnej łazienki... Myślałam, że będzie z tym kłopot a tu cyk! i pierwsza wersja Pana projektanta mi się podoba. No dobra, żeby nie było tak idealnie to pewnie coś jutro się zmieni jeszcze (Księgowy jedzie na delegację, więc mogę poszaleć - nie będzie ględził, że coś mu się nie podoba, jak przy kuchni).
Co do Kuchni to jestem w czarnej d.... i chyba długo jeszcze tam pozostanę.
Grunt, że podłogi już wybrane i zamówione. Została jeszcze podłoga w wiatrołapie, korytarzu, kuchni i jadalni. Ale to już też raczej wiadomo co będzie ;)