Ratunku!!!!
Dotarliśmy w końcu do miejsca, w którym piętrzą się trudności, dylematy... i ten cholerny Excel strasznie się we wszystko miesza! Życia chłop nie ma czy co? Czepił się nas, jak rzep psiego ogona i gdzie się nie ruszymy to stoi nam za plecami i mówi: "hahahaha szukaj dalej, taka kwota nie przejdzie."
Więc szukam. Znalazłam nawet fajne płytki na podłogę w wiatrołapie, korytarzu, jadalni i kuchni. Wszystkie jednakowe, ale ceny w różnych sklepach różne. Nie żeby jakoś drastycznie ale 100% różnicy!!! Płytki fajne ale... (nawet Excel nie marudził, Księgowemu też się spodobały) ale czy będą pasowały do reszty? Np. do mebli w kuchni, do schodów, do deski w salonie. No właśnie, deska w salonie? Barlinek, Finish Parkiet czy coś innego? A jakie drewno, jaki kolor?
Zamiast zakupów, które zdecydowanie podnoszą poziom adrenaliny i serotoniny, czy innych endorfin, mam mętlik w głowie, bałagan w chaosie i ogromny nieporządek w bezładzie!
Coraz więcej mi się podoba - niestety są to projekty coraz bardziej odległe od tych, które zakodowałam w głowie i oczach wyobraźni w dniu zakupu projektu!!!
I co z tym zrobić?
Chyba powinnam zapytać: JAK ŻYĆ???
Kolejny raz trzeba będzie walczyć z pomysłami, gustami (Księgowego i moim - choć tu jakichś wielkich różnic nie ma) i nieszczęsnym i upierdliwym do granic wytrzymałości Excelem!
Życzcie mi powodzenia, bo albo wyjdę z tej bitwy zwycięsko albo...