Liczniki, przyłącza
No to Kochani, płyniemy!
Płynie już do nas woda, popłynie lada moment gaz - dziś Magicy robią przyłącz gazowy!
Post na szybko...reszta później - tak bez fotek to nie ma co, prawda?
No to Kochani, płyniemy!
Płynie już do nas woda, popłynie lada moment gaz - dziś Magicy robią przyłącz gazowy!
Post na szybko...reszta później - tak bez fotek to nie ma co, prawda?
Ojej, nawet nie zauważyłam, że mojemu blogowi stuknął już roczek!!!
Ale gapa ze mnie. Nie wiem czy to już skleroza (od podpisania umowy kredytowej z bankiem myślę ciągle o tym, żeby tylko pamiętać, że trzeba spłacać raty - może teraz łatwiej, bo tylko skleroza ale jak już będzie bliżej końca będziemy z Księgowym w wieku bardziej zaawansowanym i pamiętanie o kredycie może okazać się nie najważniejszą czynnością w naszym życiu ;) ), czy to zawirowania i szybkie?! tempo, a może nerw, że na media tyle trzeba czekać... i wizja zamieszkania w swoich Idaredach się oddala. Może to już też przerażenie, że tyle jeszcze do roboty a na koncie tylko tyle?
Co by to nie było, trzeba poświętować. W końcu pierwsze urodziny to nie byle co!
Zdmuchę świeczkę na parapecie (tortu nie będzie Inwestorka na diecie) i będę sobie życzyć:
wody, prądu i gazu!
ogrzewania, wygrzania posadzek pod podłogówką, światła i ciepłej wody,
kominka i rekuperacji,
ocieplenia poddasza i zabudowy...
a potem potem będzie szybciej łatwiej, prawda?
I życzę sobie czasu i chęci. Do budowania, planowania, kupowania i oczywiscie blogowania!
Kurcze, jeszcze ponad rok temu nie sądziłam, że zostanę blogerką ;)
Drugie urodziny, obiecuję, już w zamieszkałych Idaredach!
Spieszę pochwalić się moim zakupem, z którego jestem bardzo dumna! Oto nasza wspaniała, nieżółta i niebrązowa skrzynka gazowa! Z szybką! Kiedyś w reklamie słyszłam, że "przydałaby się szybka" ;), więc jest i ona.
Ziemia na działce już lekko opadła i nawet dzisiaj udało mi się nie zapaść się po kolana. To dobry znak, bo będzie można wejść na działkę i zająć się resztą przyłączy. Licznik od wody i samą wodę mamy mieć "na dniach", gaz też "się ma robić" i prąd... Niby mają ale "się nie robią" i odciąga się wizja wykończeniówki zimą.
Ale skrzynka ładna, prawda? ;)
Wody w naszym zbiorniku vel studni przybyło o kolejne 30 cm... Zaczynam się bać, jeszcze kilka dni takich ulew i może być mało ciekawie.
Zaznaczam Kategorię WYKOŃCZENIA bo ten deszcz i to, że przez pogodę oddala się wizja reszty przyłączy chcą mnie WYKOŃCZYĆ!!!
Ha! Dziś już byłam mądrzejsza, postałam pod parasolem na asfalcie, a Księgowy sam brnął w naszym gliniastym błotku do studni, żeby zmierzyć poziom wody. Chłop nie ma kaloszków (czy Księgowi chodzą w kaloszach?), chyba sprezentuję mu jakieś fajne na imieniny. Jak myślicie ocieplane filcem mogą być? No w końcu klasyczny mieszczuch na wieś się przenosi, to i strojem cokolwiek do klimatów powinien nawiązywać. Nie to, żebym się śmiała, ale nie chcę żeby mi się Księgowy rozchorował! Facet z katarem to tragedia!
Pojechaliśmy z Księgowym dzisiaj na budowę, żeby zobaczyć jak dużo wody zebrało się w naszym zbiorniku na deszczówkę po dwóch dniach deszczu, zwłaszcza po dzisiejszej ulewie. Przezornie wzięłam ze sobą moje piękne, kwieciste kaloszki i buciory Księgowego (paskudne, znoszone - oby po zakończeniu budowy zdechły całkowicie, bo już na nie patrzeć nie mogę).. Działka nadsypana ziemią ale jeszcze dość świeżą. Szliśmy do tej naszej studni i... Księgowy lekko zapadał się w ziemi, a ja postanowiłam zanieść do domu nowiusieńką, ledwo co zakupioną, bieluteńką skrzynkę gazową. Tak! Mamy skrzynkę, co prawda stoi w wiatrołapie, co prawda nie mamy gazu na działce, ale skrzynkę mamy! Ładną! Nie żółtą!!! Nie kanciastą! Z szybką! A co, jak szaleć to szaleć ;) Tak naprawdę, kupienie innej niż żółta albo brązowa, skrzynki gazowej w naszym mieście graniczy z cudem! Wczorajszy dzień zjeździłam w poszukiwaniu skrzynki. Ot taka banalna sprawa, skrzynka gazowa o wymiarach 60x60x25... Jeden sklep, drugi, trzeci... szósty. Nie ma! Siódmy, ósmy... Jest! Żółta! No ewentualnie na poniedziałek, góra środę przyszłego tygodnia może być brązowa! A ja chcę białą, albo beżową, albo szarą... Nie ma, nigdzie nie ma! Dzisiejszy ranek spędziłam na poszukiwaniu skrzynek w necie, znalazłam skład w Jaśle i już, już miałam dzwonić ale sprawdziłam gdzie mają oddziały! Jest Tarnów! uff, może będą mogli dowieźć do końca tygodnia, zanim pojawią się magicy od gazu. Dzwonię a tam niespodzianka, białą mają od ręki, ładną (tak powiedział Pan w sklepie). Biorę! Toż to nie buty, żeby pięć razy mierzyć. Dzwonię do Księgowego mówię 180 złotówek i jest nasza!
No dobra, wracam do dzisiejszej wizyty na budowie...
Oczywiście ja też chciałam sprawdzić jak tam sytuacja z deszczówką, dobrnęłam do Księgowego i... utknęłam. Zapadłam się w ziemi na wyskokość moich kaloszków! Po kolana! Ledwo "uszłam z" butami z tego błota ;) Przydałoby się teraz po działce przejechać jakimś walcem, żeby to wszystko opadło i się cokolwiek wyrównało... Tylko czy walec w takim błocie dałby radę? Nie będę ryzykować.
Z dobrych wieści: woda prawie jest, papiery będą, w zasadzie już są, ale jeszcze nie u nas. Prąd też będzie, chyba nawet szybciej niż sądziłam, skoro skrzynka już stoi. Gaz również powinien dotrzeć do nas w najbliższym czasie. Gdyby tak były już wszystkie media, można byłoby myśleć o kupnie pieca i brać się za ocieplanie stropu i skosów!
Ale póki co, to śpiew przyszłości.
Trzymajcie kciuki!